Akademicki Klub Górski w Łodzi


"Mocna Sobota" - I Otwarte Mistrzostwa Łodzi w Boulderingu 1.12.2001 r.

"Okiem zawodniczki"


Kiedy usłyszałam, że w Łodzi mają być zorganizowane zawody boulderowe, nabrałam chęci aby wystartować. Dużą rolę odegrali znajomi ze ścianki, którzy namawiali mnie do wzięcia udziału. Nie trenowałam przed zawodami. Wręcz przeciwnie, ostatnio mało się wspinałam, próbując leczyć kontuzje.


Zapisy na listę startową:

Wpisowe: 5 zł. Batonik, banany, coś do picia i marsz do strefy. Jak zawsze, pełno facetów i... pięć bab.


Eliminacje:

Pełen spokój, żadnej publiczności, tylko znajomi. Eliminacje obejmowały pięć przystawek, na które miałyśmy 45 minut. Właściwie nic nie musiałyśmy zrobić - i tak z góry wiedziałyśmy, że wszystkie wejdziemy do finału. Tylko, że człowiek i tak się napina i stara wypaść dobrze. Mnie nie poszło najlepiej, dwa topy i dwa bonusy dały mi... ostatnie miejsce.

Po naszych eliminacjach startowali faceci. Zostali podzieleni na dwie grupy. Każda miała godzinę na pięć przystawek. Oczywiście Łódź dopingowała "łodziaków". Nasz "nowy nabytek" (trzylatek) Kloper (Mateusz Haładaj) zawalczył na wszystkich boulderach (5 OS-ów). Do niego dołączyli Adam Pustelnik i imprezowicz Andrzej Lipka. Muszę przyznać, że Andrzej nie wyglądał dobrze wpisując się na listę startową, ale może to nowy sposób na sukces w zawodach. Do finałów przeszło ośmiu facetów.


Finały:

Po dwóch godzinach eliminacji facetów i paru minutach na przykręcenie chwytów wyszłyśmy oglądać cztery finałowe bouldery. Na oglądanie miałyśmy dziesięć minut. Pierwsza przystawka wydała mi się kosmiczna, na drugiej mogłam spróbować zawalczyć, trzecia mogła być całkiem dostępna, a na czwartej ukazał się moim oczom bardzo duży, obły chwyt. Zasady były proste: pięć minut na boulder i pięć minut na odpoczynek.

Ostatnie miejsce w eliminacjach sprawiło, że na finał wychodziłam pierwsza. Muszę przyznać, że kiedy czekałyśmy w strefie, złapała mnie nerwówka dająca się odczuć jako uciążliwe podróżowanie żołądka po przewodzie pokarmowym. Po obejrzeniu przystawek dziewczyny wróciły do strefy, a ja zostałam w sali. Stres minął. Jedyne oświetlenie sali stanowiły reflektory, które rzucały światło na poszczególne bouldery.

Tak jak myślałam, pierwsza przystawka nie chciała puścić. Na drugiej coś zaskoczyło, ale nie utrzymałam chwytu bonusowego i byłam już zbyt zmęczona, aby kolejna próba mogła się udać. Natomiast trzecia przystawka była ułożona jakby specjalnie dla mnie. Techniczne zacięcie (nóżki i rączki na tarcie), dalej trawersik po klamkach i długi, dynamiczny ruch do przedostatniej klamy. Na ostatnim, czwartym boulderze skutecznie zatrzymywał mnie duży, obły chwyt, którego nie darzę sympatią i unikam jak ognia.

Kiedy skończyłam, mogłam spokojnie obejrzeć zmagania dziewczyn i później finał facetów. Sądzę, że dla żadnej z nas nie było zaskoczeniem, że walka o pierwsze miejsce rozegrała się między Elizą Kubarską i Kasią Jarek. W końcowym rozliczeniu Elizka była lepsza, Kasia zajęła drugie miejsce i - ku wielkiej mojej satysfakcji - ja trzecie.

Wśród facetów pierwsze miejsce zajął Dawid Skoczylas, drugie Mateusz Haładaj i trzecie Andrzej Lipka.


Impreza:

Po zawodach, około godziny 21:30, zawodnicy i organizatorzy zebrali się w knajpie "Cube" na imprezie integracyjnej. Tańce, piwo i dobra zabawa były miłym zakończeniem całych zawodów.


Po kilku dniach:

Sądzę, że zawody były dobrze zorganizowane. Nasza łódzka ścianka nie nadaje się na czasówki, może trochę bardziej na zawody na trudność. Tymczasem pomysł zorganizowania zawodów boulderowych był bardzo dobry.

Mamy dwa panele boulderowe, pion, panel połogi, różne przewieszenia pod okapem, dwa zacięcia i długi trawers. Mam nadzieję, że za rok znajdą się chętni do zorganizowania zawodów, sponsorzy i odbędzie się "DRUGA MOCNA SOBOTA".

Ula Daszkiewicz


Pozostałe relacje z tych zawodów

Akademicki Klub Górski w Łodzi - Strona domowa

www.lodz.tpsa.pl


Uwagi dotyczące Strony AKG Łódź prosimy kierować do:
Tomek Papszun.

Data ostatniej modyfikacji: 2002.01.18.