Telekomunikacja Polska S.A. Łódź

Akademicki Klub Górski w Łodzi

Wioletta Gnacikowska

"Chwała na wysokości"


Reportaż ukazał się w "Gazecie Łódzkiej" 26 stycznia 1998 roku.


- Na szczycie była piękna pogoda. Zrobiłem ołtarz ze śniegu. Rozłożyłem bieliznę mszalną i odprawiłem mszę świętą na wysokości 8035 m n.p.m. Jedynym jej uczestnikiem był Borsuk. To było niesamowite uczucie, bo i miejsce było niezwykłe - wspomina ksiądz-himalaista Krzysztof Gardyna.

Gardyna jest jedynym księdzem na świecie, który odprawił mszę św. na wierzchołku ośmiotysięcznika. Wydarzenie to miało miejsce podczas ubiegłorocznej wyprawy na Gasherbrum I i Gasherbrum II, której kierownikiem był łodzianin Piotr Pustelnik.

Zaczęło się od Zeusa

Ksiądz pochodzi z Brzegu nad Odrą. - Z zupełnie płaskich terenów - zaznacza. Kiedyś spędzając wakacje w Grecji wszedł na jedną z gór w masywie Olimpu. - I to było to połknięcie bakcyla - mówi.
Wspinaczką zainteresował się na poważnie, kiedy był studentem seminarium duchownego w Krakowie. Stamtąd miał blisko w skałki i Tatry. Najbardziej jednak pociągała go wtedy eksploracja jaskiń.
W seminarium miał mało czasu na swoje hobby. - Miałem godzinę wolnego dziennie, więc wsiadałem w autobus i jechałem w skałki. 20 minut zajmował dojazd, 20 minut - powrót, a 20 minut zostawało na wspinaczkę. Mogłem w tym czasie skatować ręce na trudnych ściankach, na króciutkich dróżkach. Ale to wystarczyło, żeby mięśnie były wyczerpane - wspomina studenckie wypady.
Potem zaczęło się na poważnie: Pamir, Chan Tengri (7010 m n.p.m., Mount Kenia (5199 m), nowa droga na Trisul w Himalajach Garhwalu i Gasherbrum II (8035 m). Biskup z diecezji bielsko-żywieckiej, w której ksiądz ma swoją parafię, popiera jego pasję. - Do tej pory nie miałem problemów z otrzymaniem zgody na dłuższy wyjazd na wyprawę. Musiałem tylko poustawiać zastępstwa - opowiada ksiądz.

Na jednej linie z antyklerykałem

- Przed tymi, z którymi się wspinam nie kryję, że jestem księdzem. Owszem, ludzie są trochę zaskoczeni, jak się dowiadują - mówi Krzysztof Gardyna. - Mam nawet wśród przyjaciół wspinaczkowych kilku antyklerykałów. Jeden z nich Włodek Cywiński mówi o sobie, że jest "ateuszem i antyklerykałem totalnym", ale nie przeszkadza nam to, żebyśmy byli przyjaciółmi i wspinali się jako partnerzy. W górach często wychodzą takie tematy jak wiara, religia, Kościół. Te tematy są dla nas obu interesujące.
Teraz, kiedy był na Gasherbrumach, w jego parafii w Bielsku-Białej ktoś puścił plotkę, że ksiądz Gardyna miał wypadek w górach. -Mówili, że spadłem, połamałem się i walczę o życie. W tym czasie rzeczywiście ktoś z Bielska zginął w Alpach - opowiada.

Czekan i brewiarz

Po powrocie z zeszłorocznej wyprawy na Gasherbrumy, uczestnicy opowiadali, że ksiądz miał - oprócz plecaka i sprzętu wspinaczkowego - specjalną walizkę z akcesoriami do odprawiania mszy.
- Nie było żadnej walizki - dementuje ze śmiechem ksiądz. - Zabieram tylko to, co jest minimalnie potrzebne do odprawienia mszy św.: kielich, patena, hostia, wino, stuła, mszalik i bielizna mszalna, czyli to co leży w czasie mszy na ołtarzu. W sumie dodatkowe 2-3 kg. Kielich jest turystyczny - zminimalizowany. Po mszy św. rozkręca się go i jedną część wkręca w drugą. Jest wtedy odporniejszy na urazy np. zgniecenie w plecaku i zajmuje mniej miejsca.
Zabiera także z sobą oleje do udzielenia ostatniego namaszczenia. Przydały się raz, podczas wyprawy na Chan Tengri. Zginęło wówczas czterech alpinistów, Gardyna udzielił im ostatniego namaszczenia.
Na wyprawach odprawia mszę w każdą niedzielę. - Być księdzem i nie odprawiać mszy św.? To by kłóciło się z istotą kapłaństwa - mówi.

Msza pod chmurami

Lipiec 1997. Krzysztof Gardyna i Jarosław Żurawski, alpinista z Poznania zwany Borsukiem, wyruszają z obozu II na wysokości 6500 m n.p.m. w kierunku wierzchołka Gasherbrumu II. W obozie zostają Barbara Batko, Eric Margueritte, Josef Ribicka i warszawiacy Jurek Natkański i Dariusz Załuski.
Ksiądz i Borsuk zatrzymują się na wysokości 7500 m. Rozbijają obóz III. Wstają w nocy, gotują herbatę, szykują się do wyjścia na wierzchołek. Pogoda jest paskudna: pochmurno, wieje silny wiatr. Sprzęt liturgiczny zostaje w namiocie. Nawet gdyby weszli na szczyt, nie mogliby tam za długo pozostać. Z powodu fatalnej widoczności, nie podziwialiby morza nagich gór Karakorum.
Wiatr jest tak silny, że po kilku minutach muszą zawrócić. Odczekują w namiocie parę godzin, aż wiatr się uspokoi. Ksiądz dopakowuje do plecaka sprzęt liturgiczny i ruszają ponownie. - Na szczycie była przepiękna pogoda. Zrobiłem ołtarz ze śniegu, rozłożyłem bieliznę mszalną i odprawiłem mszę św. Jedynym uczestnikiem był Borsuk - wspomina ksiądz.
Pozostali uczestnicy wyprawy byli przekonani, że wspaniała pogoda, słońce i doskonała widoczność (co widać na zdjęciu) to interwencja Gardyny na Samej Górze.
- Wcale nie planowałem, żeby odprawić nabożeństwo na szczycie ośmiotysięcznika, choć było to moim marzeniem. Odprawienie mszy św. było jakby celem ubocznym. Zasadniczo jechałem żeby się wspinać - opowiadał po powrocie z wyprawy.
Pewien francuski ksiądz miał ambicję odprawić mszę na Koronie Ziemi, czyli najwyższych szczytach wszystkich kontynentów. Udało się zrealizować plany tylko na Mount Blanc i Kilimandżaro - górach poniżej 6 tys. metrów.
Krzysztof Gardyna odprawiał mszę najpierw w Pamirze na 6100 m n.p.m. To był wtedy rekord wysokościowy, w zeszłym roku poprawiony na 6500 m n.p.m. - w obozie II, potem na 7500 w obozie III, a potem na szczycie - na 8035 m n.p.m.
- Jest to niesamowite uczucie, bo to niezwykłe miejsce. Zawsze odprawia się mszę w kościele, a nie znam kościoła, który by był wyżej niż 3 tys. metrów - opowiada.
Właśnie teraz (26 stycznia - przyp. W.G.) Krzysztof Gardyna jest w Ameryce Południowej i wspina się na najwyższy wierzchołek na tym kontynencie - Aconcaguę (6959 m).

Wioletta Gnacikowska


Inne artykuły i wywiady Wioletty Gnacikowskiej
Akademicki Klub Górski w Łodzi - Strona Domowa

www.lodz.tpsa.pl


Uwagi dotyczące Strony AKG Łódź prosimy kierować do:
Tomek Papszun.

Data ostatniej modyfikacji (Last modified): 1998.11.18.