Telekomunikacja Polska S.A. Łódź

Akademicki Klub Górski w Łodzi

Rozmowy z K2

Zapis rozmów radiowych między szczytem K2 a bazą. 14.08.1996

Spisała Wioletta Gnacikowska


Kiedy kończyła się wyprawa na K2, w bazie pozostało tylko dwóch uczestników - leader wyprawy Krzysztof Wielicki, który właśnie zszedł ze szczytu, i doktor Marek Rożniecki. Piotr Pustelnik i Ryszard Pawłowski zdobywali jeszcze szczyt. Rozmowy przez radiotelefon pomiędzy dwójką uczestników w bazie, a dwójką zdobywców nagrał Marek Rożniecki.
Jest to zapis rozmów z 14 sierpnia 1996 roku.
Taśma, którą dostałam od doktora jest wymarzonym materiałem dla radiowca, ale co z tego, jeśli rozgłośnie wycinają tzw. brzydkie słowa, a tym samym wycinają emocje. Mam nadzieję, że tutaj uda się te emocje przemycić, bo niestety, nie uda się odtworzyć. Na papierze nie słychać drżącego głosu Marka Rożnieckiego, wzruszenia Piotra Pustelnika, szczerego zatroskania Krzysztofa Wielickiego i niewzruszonych relacji Ryszarda Pawłowskiego. Szkoda.

WYSTĘPUJĄ:
DOCTOR: Marek Rożniecki, lekarz wyprawy, łodzianin urolog z zacięciem reporterskim. To on nagrywał na dyktafon rozmowy szczyt-baza.
PIOTR: Piotr Pustelnik, zdobywca K2 i jeszcze sześciu innych ośmiotysięczników, które atakował. Chyba jedyny człowiek na świecie, któremu żadna góra się nie oparła.
RYSIEK: Ryszard Pawłowski, zdobywca K2 i jeszcze pięciu innych ośmiotysięczników. Jedyny Polak, który był dwa razy na Mount Evereście.
KRZYSZTOF: Krzysztof Wielicki - nie trzeba przedstawiać.
CZANDRA: Kucharz pakistański. Powie tylko jedno zdanie, w dodatku w obcym języku.

CZĘŚĆ I

DOCTOR: - Cały czas jesteśmy na nasłuchu. Mówcie! Odbiór.
PIOTR: - Jesteśmy na stoku - Krzysiek będzie wiedział - wychodzącym z takiego malutkiego plateau. Eh... (westchnął ze zmęczenia). To dość stromy stok.
DOCTOR: - Krzysztof !!!!!! (woła Wielickiego). Mam nadzieję, że to już ostatni stok. Krzysiek jest w namiocie. Wrzasnąłem na niego. Czy chcecie z nim rozmawiać? Odbiór.
PIOTR: - Nie, niekoniecznie. Na razie wszystko idzie dobrze, Marku.
DOCTOR: - Piotrze, bardzo się cieszę. Idźcie na wierzchołek i schodźcie jak najszybciej. Jest dopiero godzina druga, tak że macie dużo czasu, ale nie zostawajcie tam długo na wierzchołku. Cały czas jesteśmy na nasłuchu. Ja was bardzo mocno ściskam kochani. Idźcie, idźcie na górę! I jak tylko będziecie na górze, od razu się zgłaszajcie! Całuję was. Do zobaczenia kochani moi.
PIOTR: - Kur.., co się dzieje? Dlaczego mówisz jednocześnie ze mną?
DOCTOR: - (Chwila konsternacji) Ty żeś mówił? No, widocznie coś mi się popierdol..o. Przepraszam cię. Odbiór.
PIOTR: - Ja tu ci się zwierzam, a okazuje się, że ty nic nie słuchasz.
DOCTOR: (Śmieje się) - Kochani, tak jak wam powiedziałem: idźcie! Idźcie na górę i meldujcie się z samego wierzchołka! Cały czas jesteśmy na nasłuchu. Jak się czujecie poza tym. Odbiór.
PIOTR: - Zmęczeni jesteśmy strasznie (kaszle). Nie wiem jakie to zbocze duże jest ale najdalej za godzinę będziemy na wierzchołku.
DOCTOR: - Czekamy na wiadomość, Piotrusiu. Czekamy na wiadomość. Idźcie już kochani! Nie gadajcie już bo szkoda czasu! Lepiej, żebyście szybciej zeszli na dół. Ściskam was bardzo mocno. I czekam na wiadomości. Odbiór.

* * *
DOCTOR: (Mówi do przyszłych słuchaczy i czytaczy) - No, jak słyszeliście, do dupy była łączność, ale wiadomo, że są zdrowi i cali. Wiadomo, że są bardzo wysoko i w ciągu godziny mają dojść do wierzchołka. Cały czas jestem na nasłuchu. Piotr miał głos w ogóle, bardzo taki - że tak powiem - nie zmęczony. Tak, że myślę, że będzie wszystko w porządku.

CZĘŚĆ II

PIOTR I RYSIEK (unisono): - Jesteśmy na górze!!!!!!!!!!!!!!!!!
DOCTOR: - Jezu kochany!!! Chłopaki!!!!! No mówcie, mówcie, bo ja już kur.. nie mogę niestety mówić.
PIOTR: (dyszy) - Jest przepięknie! Przepięknie! Wspaniale. Dookoła wszystko widać! Panorama, morze gór, cudownie! Jesteśmy tak szczęśliwi, jak nigdy w życiu! Odbiór.
DOCTOR: - Piotrek, no kur..... (tu wyraźnie zabrakło słów ze wzruszenia). Ja powiedziałem Krzyśkowi, że jak wróci, to pocałuję go w sam czubek dupy. Powiedz, w sam czubek czego ja mam was pocałować, kochani moi? Jezu! Serdecznie wam gratulujemy! Bardzo serdecznie! Daję wam Krzysztofa.
KRZYSZTOF: - Piotrek, no kurde, taką sprawiliście mi niespodziankę! Naprawdę. Uważajcie mi tylko w zejściu. Nie spieszcie się. Kamele poczekają, nie ma problemu. Stary, no strasznie się cieszymy, że wasze wejście przyćmi wejście tych pierdolo..ch Włochów. Mnie tak wkurwiają... W związku z czym, bardzo się cieszę, że wyście tam weszli. Powiedz mi, czy wieje wiatr?
PIOTR: - Wieje, wieje. Rysiu zaraz z tobą będzie rozmawiał. Siedzimy przy triangulu, prawdopodobnie włoskim. Tutaj są ślady mniej-więcej pięćdziesięciu osób. Ale to wszystko jest ch.j - otoczenie jest cudowne. Krzysztof! Nigdy nie byłem tak bardzo szczęśliwy. Tobie takiego szczęścia życzyłem też i tobie się to spełniło, i jestem bardzo szczęśliwy. Odbiór.
KRZYSZTOF: - A ja się strasznie cieszę, że podjęliście, patrz, w ostatniej chwili taką próbę, Piotrek. No naprawdę, jest to wspaniałe! Teraz ja mam bardzo ważne pytanie, jedną mam prośbę. Proszę was, zróbcie dużo zdjęć, bo my nie mamy nic zdjęć. Szczególnie ja, o Włochach nie mówię. Proszę was, zróbcie dużo zdjęć, żeby starczyło dla mnie. I teraz mam pytanie. Ponieważ chcę się połączyć z eReMeFem, czy mam podać wiadomość teraz, czy poczekać, aż zejdziecie do "czwórki". Odbiór.
RYSIEK: - Krzysiu, możesz podać teraz. Piotrek mówił niewyraźnie, bo jest w masce przeciwwiatrowej. Przede wszystkim dla ciebie niespodzianka, bo jest tutaj nowy triangul założony. Taki bardzo, bardzo kolorowy i widać, że od strony normalnej ludzie weszli, bo jest dużo śladów. Przede wszystkim chcemy tobie podziękować, że zgodziłeś się na to, żebyśmy wyszli. Widoki są wspaniałe, tak że zaraz zaczniemy całe szaleństwo zdjęciowe. Dziękujemy wam wszystkim w bazie. Pozdrawiamy wszystkich, którzy trzymali za nas kciuki i myślę, że zejdziemy bezpiecznie, bo bardzo dużo żeśmy razem z Rosjanami zaporęczowali dzisiaj, prawie do połowy kuluaru. Rosjanie, myślę, że przyjdą za pół godziny. Odbiór.
KRZYSZTOF: - No, my też ich obserwowaliśmy. Pięknie! Rysiek! Jak ja się cieszę! Kurde! Cieszę się, że wyście weszli. Nawet teraz myślę, najlepiej, żeby ci Włosi nie weszli. Ale teraz wiadomo, że to będzie polskie wejście, a Włosi tylko po naszych śladach gdzieś tam poszli. Naprawdę bardzo się cieszę. Zróbcie zdjęcia! Schodźcie powoli! Ale jak tylko dorwiecie się do lin, to proszę was, żebyście jak najszybciej przychodzili, bo wiadomo, że musimy zejść na dół. W związku z tym rozumiem, że jest wasza zgoda na to, żeby podać wiadomość do eReMeFu teraz już, bo niedługo będę tam dzwonił.
RYSIEK: - Oczywiście Krzysiu. Jeszcze za 15 minut się połączymy i pogadamy sobie z wami. Muszę ci powiedzieć, że przez pół godzinki, albo godzinkę żeśmy, na tym plateau, sobie gotowali, żeśmy wypili herbatkę. Tak, że jesteśmy w dobrej kondycji i mam nadzieję, że myślimy, że razem z Rosjanami zejdziemy. Krzysiu, za 15 minut jeszcze się połączymy, a teraz - szaleństwo zdjęciowe. To na razie!
KRZYSZTOF: - Cześć, cześć Rysiu! Dziękuję wam bardzo! Naprawdę wspaniałą niespodziankę zrobiliście. Jeszcze doktor ma do was dwa słowa.
DOCTOR: - Rysiu! Ogromne gratulacje dla ciebie kochany! Dawno twojego głosu nie słyszałem. Piotrze! Czy życzysz sobie, żeby zadzwonić do Łodzi do "Gazety Wyborczej", do domu? Jak uważasz, Piotrze?
PIOTR: - Zanim wam odpowiem, jeśli mnie rozumiecie, to jeszcze chciałem powiedzieć coś, co z takiej wysokości muszę: było różnie na tej wyprawie, z różnymi ludźmi, ale wszyscy byliście wspaniali. Kocham was strasznie! Odbiór.
DOCTOR: (drżącym głosem) - To my ciebie kochamy, Piotrze! No to jak, dzwonić do Łodzi? Jak uważasz? Odbiór.
PIOTR: - A ch.j, dzwoń! (Wszyscy się chichoczą, bo takich słów doktor inżynier nie zwykł wypowiadać, nawet w bardzo niezwykłych okolicznościach).
DOCTOR: - Dobrze, jeszcze tylko Czandra chce dwa słowa.
CZANDRA: - You are very lucky. You can take careful coming down. Thank you.
DOCTOR: - No to róbcie zdjęcia i łączcie się. Ja jestem cały czas na nasłuchu. Do zobaczenia moi mili! Do zobaczenia moi kochani! (W tle słychać okrzyki radości).
PIOTR: - Jeszcze się z Ryśkiem pocieszymy i łączymy się jeszcze raz. Odbiór.
DOCTOR: - Tak, najdrożsi, tak! Czekamy na was, czekamy na wiadomość. I uważajcie w zejściu! Słyszycie te wrzaski tutaj? Ściskam was! Do zobaczenia. Pa!

* * *
DOCTOR: (jako narrator) - Musicie wiedzieć, że nie minęła godzina, a jest godzina 14:48, dokładnie 8 minut temu, czyli o 14:40, Ryszard Pawłowski i Piotr Pustelnik weszli na K2. Widzą bardzo dużo śladów. Widocznie od południa też była pogoda. Zresztą mówią, że jest przepięknie, co zresztą wszystko słyszeliście. Mam nadzieję. Boże mój jedyny, jak ja się cieszę!

CZĘŚĆ III

PIOTR: - Wiatr jest bardzo silny. Chmury nadchodzą, więc tu nie będziemy bardzo długo siedzieć.
KRZYSZTOF: - Bardzo dobrze. Rosjanie się tu trochę niepokoją, bo tam u Rosjan nie ma zasilania w radiostacji. Może, jak ich spotkacie po drodze, to się połączcie, żebyśmy wiedzieli, ile im zostało do szczytu.
PIOTR: - Jest wszystko wiadomo, bo tu jest Siergiej na szczycie razem z nami (okrzyk radości w bazie). A w "trójce" jest Carlos (Carlos Buhler, Amerykanin, uczestnik polsko-włoskiej wyprawy).
KRZYSZTOF: - Ja myślę , że jeszcze dwójka idzie, czy cała trójka.
PIOTR: - Dwójka: w czerwonym anoraku i w czarnym.
KRZYSZTOF: - To znaczy, że w czarnym idzie Carlos i Igor pewnie. Natomiast Siergiej jest już na szczycie pewnie? Odbiór.
PIOTR: - Jest i czeka na nich, ale warunki się pogarszają, bo wiatr się zrywa i niedługo będzie też dawał nogę.
KRZYSZTOF: - No u nas też zaczyna wiać, ale w sumie jest ładna pogoda. Piotr, uważajcie w zejściu! Pamiętajcie: do lin pomału, a potem gaz! Odbiór.
PIOTR: - Myśmy dzisiaj z Rysiem dokonali cudu zręczności, bo o jednej czołówce szliśmy w dwójkę na poręczach.
KRZYSZTOF: - Cha cha! (śmieje się). Widzieliśmy, nawet się zastanawialiśmy, co to jest ta pierwsza dwójka, ale przypuszczaliśmy, że to wy właśnie.
PIOTR: - Chcielibyśmy jak najszybciej zejść, zobaczymy. Ale na pewno zejdziemy dzisiaj jeszcze do "trójki", może nawet niżej. Zobaczymy.
KRZYSZTOF: - No to se już potem zobaczycie. Do "trójki" macie szanse bardzo duże. Oczywiście, dla nas to jest interesujące, żebyście zeszli jak najniżej, bo rano będą tu tragarze. W związku z tym rozumiem, że już opuszczacie szczyt. Zdjęcia porobiliście? Dla mnie też? Odbiór.
PIOTR: - Dużo zdjęć porobiliśmy. Opuszczamy obozy. Nic nie zabieramy.
KRZYSZTOF: - Dobra Piotrek, jeszcze raz serdecznie gratulujemy, dla Siergieja najlepsze pozdrowienia. Uważajcie w zejściu! Daję Marka.
DOCTOR: - No to Piotrusiu! Rysiu! Schodźcie na dół! Ja nie wyłączam radiotelefonu. Cały czas jesteśmy na nasłuchu. Jeszcze raz, jeszcze raz, ogromne gratulacje! Doczekaliście się, moi kochani, no i schodźcie już! Odbiór.
PIOTR: - Doczekaliśmy się, ale boimy się zdjąć buty, boimy się zdjąć buty. Odbiór.
GŁOS KRZYSZTOFA W TLE: - To niech nie zdejmują.
DOCTOR: - Ja tutaj dla was takie, kur.., leki przygotowałem, że wam najwyżej paluchy odpadną. Możecie nie zdejmować. Schodźcie już! Do zobaczenia kochani. Pa!
PIOTR: - Pozdrawiamy wszystkich serdecznie! Całujemy! Ściskamy jeszcze raz! Na razie! Cześć! Pa!

CZĘŚĆ IV

DOCTOR: - No cholera, nie nagrałem rozmowy teraz z "czwórką". Jest już tam Piotr. Zaczyna gotować. Idzie Rysio godzinę za nim, tak że zdąży mu zagotować herbatę. Carlos zachował się jakoś bardzo brzydko, w bardzo chamski sposób. Ale co po takim bydlaku można się spodziewać? Będą spali w "czwórce". Nie będą schodzili do "trójki", bo jest już ciemno. Są trochę zmęczeni, troszeczkę poodmrażani. Ale z tego co Piotr mówi, to nie bardzo. Na szczęście, oczywiście. Troszkę jestem niezadowolony, że nie schodzą do "trójki", bo jednak "czwórka" jest wysoko, na 8 tysiącach metrów. Ale Piotr mówi, że czuje się świetnie. Mam nadzieję, że się nie zdeterioruje i zejdą.
I tak oto zakończył się 14 sierpnia, właściwie ostatnia noc pobytu w bazie. Musze powiedzieć, że po 53 dniach pobytu tutaj, z największą przyjemnością zejdę na dół. Życzę państwu dobrej nocy.

Spisała:
Wioletta Gnacikowska
wrzesień 1996


Inne artykuły i wywiady Wioletty Gnacikowskiej
Akademicki Klub Górski w Łodzi - Strona Domowa

Do strony głównej (Main page)


Uwagi dotyczące Strony AKG Łódź prosimy kierować do:
Tomek Papszun.

Data ostatniej modyfikacji (Last modified): 1997.04.14.