Telekomunikacja Polska S.A. Łódź

J.R.R. Tolkien - Pierwsza Polska Strona Domowa

Poniższa recenzja została zamieszczona w numerze 89 Biuletynu Śląskiego Klubu Fantastyki (luty 1997) i znajduje się na naszych stronach za zgodą autora.


Tadeusz A. Olszański

Zwycięży nie chciana


Jakiś czas temu PWC ufundował specjalną nagrodę (Złotą Szufelkę, jeśli dobrze pamiętam) dla Zyska i S-ki, Wydawnictwa za "grzebanie polskiego tolkienizmu". Nie wiedział, jak prorocze były to słowa... Oto bowiem firma ta rzuciła na rynek nowy przekład Władcy Pierścieni, który można przyrównać do słusznie wdeptanego swego czasu w ziemię przekładu "Pana Światła" R. Zelaznego.

Nie chodzi mi tu o nieszczęsnego Bilbo Bagosza z Bagoszna, Włość, Tajar, Svent, krzatów itp., itd. Nad tym wszystkim można dyskutować, można mieć różne opinie (choć moja jest na ogół negatywna). Ale nie - o merytorycznym niedbalstwie tłumacza, o braku redaktora, o rażących błędach i dowolnościach, a nawet interpolacjach pochodzących od tłumacza. A z tym wszystkim mamy tu do czynienia. I z przykrością trzeba przyznać, że jako Sekcja Tolkienowska daliśmy się nabrać, akceptując umieszczenie nas in gremio jako konsultantów merytorycznych. W II tomie już nie figurujemy.

Otwierając książkę, od razu dostajemy pięścią między oczy: "W Mordorze, którego moc zwycięży, nie chciana". W oryginale brzmi to: "In the Land of Mordor where the shadows lie". Wolno p. Łozińskiemu wierzyć w to, że moc Mordoru zwycięży. Ale nie wolno mu wkładać tej myśli w usta Tolkiena. A do "pisana" jest w polszczyźnie jeszcze parę innych rymów.

Nie czytałem tego przekładu uważnie, strona po stronie. I tak gdzie nie zajrzę, znajduję byka. Oto np. Tom Bombadil zostaje mianowany Spolegliwym Opiekunem (w oryginale "is master"). W innym miejscu określony jest on jako Wiekowy Bezimienny; w oryginale "oldest and fatherless", nie mający ojca (Bezimienny to przecież jedno z zastępczych imion Saurona, także w tym przekładzie!). Miecz Aragorna okazuje się złamany kilkanaście centrymetrów od rękojeści (w oryginale - o stopę, więc nawet długość się nie zgadza). Nieprzyjaciel (Enemy) konsekwentnie zwany jest Złym. Eldar okazuje się nazwą kraju. Earendilowi każe tłumacz pływać po Arvernien (tarried in Arvenien); skoro już wplótł do tej pieśni nazwy, zaczerpnięte z "Silmarillionu", a we "Władcy" nie występujące (Amon Uilos i Manwe), mógł sprawdzić na mapie, co to było Arvernien.

W opowieści Elronda podczas Rady czytamy, że Minas Anor na powrót nazwano Minas Tirit, choć na tej samej stronie mowa jest o tym, że pod tym pierwszym imieniem ją zbudowano (w oryginale: "Minas Anor was named anew" tj. nadano jej nowe imię). Parę stron dalej dowiadujemy się z niemałym zdumieniem (bo wbrew wcześniejszym, jednoznacznym opisom), że w Pierścieniu Rządzącym był jednak klejnot. Brzmi to: "Jego kamień był okrągły, nie obrobiony kunsztownie, jakby przeznaczony był do podlejszego klejnotu". W oryginale: "Był on (Pierścień) okrągły i nieozdobny, tak jakby należał do pomniejszych pierścieni". Nieco dalej Gandalf odgraża się, że chętnie by udusił Chmielka Maślaka (Barlimana Butterbura) jak to czynią z owymi grzybami, gdy w oryginale chciał on go upiec (roast) na wolnym ogniu. Wzmianka o grzybach jest interpolacją tłumacza.

Eomer podziwia wyczyn Aragorna i towarzyszy, polegający na przebyciu pieszo trzydziestu mil w ciągu czterech dni (jakieś osiemdziesiąt kilometrów, też mi coś) gdy w oryginale mowa jest o trzydziestu "leagues" (u Skibniewskiej - "staje"), co daje ponad 150 km. Słomiane łby (Strawheads) zamieniają się w Sianowłosych, choć przezwisko to oznacza blondynów. Elfi gród Tirion, wymieniony w pieśni Galadrieli w tomie I, w tomie II jest... niewiastą (Tirion Przecudna); inna rzecz, że w wydaniu MUZY umknął nam podobny błąd, i w dalszym ciągu Tirion jest tam osobą.

Skandaliczny błąd mamy na s. 412 tomu II. Czytamy tam:

"Nie chcę przez to powiedzieć, że zawsze praktykowano w Gondorze występne sztuki czy że zawsze poważaniem darzono tu Bezimiennego."

W oryginale mamy:

"It is not said that evil arts were ever practised in Gondor, or that the Nameless One was ever named in honour there"

co znaczy, że nie były one nigdy (dosłownie - kiedykolwiek) praktykowane. Za coś takiego w szkole dostaje się dwóję.

I jeszcze jeden kwiatek. Zdaniem tłumacza Sauron nazywał Szelobę swoją kocicą, chociaż uważał, że to właśnie ona do niego należy, a nie odwrotnie. W oryginale "his cat he calls her, but she owns him not" i ani słowa więcej. Sugestia, jakoby Sauron mógł należeć do Szeloby, "należy" wyłącznie do p. Łozińskiego.

To tylko garść przykładów, jakie rzuciły mi się w oczy przy pobieżnym przeglądzie książki - mniej niż jeden z pięciu. Chciałoby się tę książkę pośpiesznie odesłać do Maszomleum (sami zgadnijcie, co p. Łoziński miał na myśli). Ale, niestety, sprawa jest poważna. To wydanie w najbliższych latach stworzy nowy polski standard "Władcy Pierścieni", bo ci, którzy sięgną po tę książkę za parę lat tylko do niego będą mieć dostęp. Tak więc spełni się proroctwo tłumacza - zwycięży, nie chciana... Chyba, że znajdzie się firma, gotowa do podjęcia ryzykownej konkurencji i wydania poprawionej wersji przekładu Skibniewskiej w miękkiej oprawie i masowym nakładzie. Takie wydanie będzie mogło być jeszcze lepsze od muzowskiego, bo w szalonym pośpiechu, w jakim to ostatnie było przygotowywane, zbyt wiele rzeczy nam umknęło.

Tadeusz A. Olszański

PS. Szerzej na ten temat będę pisał na łamach "Gwaihirzęcia ", gdzie znajdą się też opinie innych fanów.

J.R.R. Tolkien: Władca Pierścieni (Bractwo Pierścieni, Dwie wieże); Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1996, 1997

J.R.R. Tolkien - Polska Strona Domowa

Strona główna (Main page)

Data ostatniej modyfikacji (Last modified): 1997.05.05.